Cyferki na wadze!! - Chcesz być zdrowsza? Chcesz czuć się lepiej?

Ech, te cyferki na wadze!!!!!

Dlaczego tak je kochamy?? Z moich obserwacji wynika, że dla wielu to wyznacznik chudnięcia i…szczęścia. Czy na pewno tak jest? Według mnie nie… ale dla wielu tak 😊

Dla mnie wyznacznik gubienia wagi to ubrania, a w zasadzie ich rozmiar. Przecież nikt nie pyta nas o kilogramy. Też mam jedną parę spodni, których nie noszę, ale są moją miarą. Jak zaczynają być ciasne, to zaczynam gubić rozmiar. Zabieram je na wszystkie wyjazdy (to taka moją nieodłączna ,,waga”). Do wielu kobiet argument rozmiaru ciuchów nie trafia. Dla nich najważniejsze są cyfry i tu mamy problem… Należę do tych dietetyków, którzy nakłaniają do odpowiednio dobranego wysiłku fizycznego. Po wdrożeniu wysiłku fizycznego, trzeba mierzyć i obserwować ubrania, a do kilogramów się zdystansować, bo masa mięśniowa jest cięższa niż masa tłuszczowa. Przy równoczesnym odchudzaniu i aktywności fizycznej, ciało wygląda lepiej, zdrowiej; jest sprężyste, jędrne i skóra nie wisi… I w tej kwestii potrzebna jest edukacja…. Zawsze podaję przykład osoby otyłej ważącej 100kg i sportowca również ważącego 100kg. Waga niby ta sama, ale wygląd i rozmiar ewidentnie różny…

Najtrudniej jest , kiedy kobieta 40+ lub 50+ chce ważyć tyle, co w liceum. Na nic tłumaczenie, że to było 30 lat temu, że skóra na całym ciele ucierpi, że wyraźniejsze będą zmarszczki na twarzy, że mogą pojawić się problemy hormonalne itd. Ona jest uparta, a ja w tej kwestii jestem asertywna. Nie zgadzam się na taki spadek wagi, ponieważ uważam go za szkodliwy dla zdrowia. I co wtedy? Musimy wypracować kompromis, bo innej drogi nie ma… Ustalamy nowe założenia i powoli zmieniamy dotychczasowy styl życia.

W wieku 40+ wskazany jest powolny proces odchudzania. Im wolniej chudniemy, tym lepiej dla całego organizmu. Nie ,,dietujemy”, nie testujemy, nie eksperymentujemy… Natomiast szukamy frajdy w odchudzaniu, nie napinamy się tylko na kilogramy, raczej cieszymy się z całego procesu. Odkrywamy przyjemność w gotowaniu, poznawaniu nowych smaków i aktywności fizycznej, nastawiamy się na ZDROWIE!!!  Nie ,,katujemy” się wysiłkiem fizycznym, bo to już nie jest czas na agresywny sport. Nastawiamy się raczej na regularną rekreację…ale celowaną do konkretnego pacjenta.

Co to w praktyce oznacza: jeśli na przykład posiadasz jakąkolwiek chorobę autoimmunizacyjną, masz rozregulowana gospodarkę hormonalną czy wchodzisz w menopauzę, to nie wybierasz sportów agresywnych i bardzo intensywnych, bo możesz rozkręcić swoją chorobę  a waga i rozmiar ciuchów nawet nie drgną!!!

A więc slow food, slow life …

Joanna Gacyk

Napisz komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

W czym mogę pomóc?

Nie przegap nowości!

Subskrybuj newsletter – dzięki temu otrzymasz powiadomienia o nowych wpisach, wydarzeniach, webinarach. Czeka na Ciebie dawka wiedzy.